środa, 10 października 2012

Kwestionariusz Proustaka. Tym razem wypełnia go Opar (hr. Michal Oparoski)

Powiedziałam: „tylko pisz chłopie zwięźle, bo oni tego nie doczytają”.  I wziął to sobie do serca...


Hrabia okryty baraniną kosztuje trunku


1. Jaką kiełbasę cenisz sobie najbardziej?
Proszę pani, ale ja podwawelska dałem.

2. Kiedy ostatnio byłeś pijany?
Na wakacjach.

3. A trzeźwy?
W pracy.

4. Twój ulubiony menel?
Tu zgody nie ma. Ośmiornica, Kasa lub Eligiusz Szeląg.

5. Czy uważasz, że w internecie jest za mało fotek oraz filmów z kotkami?
A tego to panu nie powiem.

6. Lubisz się w wolnym czasie krzątać?
Nie. Lubie krzątać wisłe i policje

7. Jak spędziłeś dzisiejszy dzień?
Kijem do obory

8. Ile godzin dziennie pracujesz? Tylko szczerze. I dlaczego tak mało? Ha ha ha.
8. HAHAHA.

9. Jak spędziłeś ostatni weekend?
Lekcje miałem.

10. Jaką miejscówkę w Krakowie lubisz najbardziej?
Ławkę pod Zdechłym Ptakiem i Placyk Siwego.

11. A najmniej? Gdzie ostatnio spotkała cię nieprzyjemna przygoda?
Carrefour. Nie chciano się ze mną targować.

12. Twój najlepszy bankiet?
Wielki mi bankiet. hrabia chadza na melanże.

13. Trzy ulubione czynności?
Spełniać dobre uczynki, świecić odbitym światłem, redukować dysonans poznawczy.

14. Lubisz prowadzić długie nikomu niepotrzebne dyskusje na tematy podstawowe?
Tak, np – czy noworodkom staje?

15. Gdzie najbardziej lubisz się dobrze nażreć?
Parafrazując Norwida – Dobrze, dobrze zawsze i wszędzie.

16. Twoje popisowe danie to:
Kawior z poziomkami.

17. Jaką potrawę wybrałbyś na ostatni posiłek skazańca?
Kromkę świeżego chleba z masłem i sola. Spojrzałbym w oczy oprawcom i powiedział – „Śmierć jak kromka chleba.” I się oblizał.

18. Za co kochasz swoich ziomusiów?
Nie jestem pedałem.

19. Co cię najbardziej wkurza u ludzi?
Jak nie oglądali Bergmana i nie czytali Prousta.

20. Jeśli nie mogłabyś mieszkać w Krakowie, to gdzie byś mieszkał?
Co nie mógłbym? JA nie mógłbym?!

poniedziałek, 8 października 2012

Córy marnotrawnej wyznania z wygnania

 

No i mamy proszę państwa nową falę emigracji. Całe szczęście jest to taka emigracja na pół gwizdka. Pojadą, zarobią, to na rozwód, to na fatałaszki i wracają do naszego grajdoła. Dziś mam przyjemność rozmawiać z jedną z uczestniczek tego smutnego procederu. Na moje pytanka odpowiada moja przybrana córeczka Joanna Kamińska.


Joanna w nowych, złotych czwiczkach

GG: Tak ci źle było w kraju, żeś musiała wyjeżdżać? Ja tam uważam, parafrazując Monty Pythona, że jak ktoś nie umi w kraju na dupie usiedzieć, to nie powinni go wpuszczać z powrotem. Albo powinni go sowicie opodatkować. Co Ty na to?

JK: Nie stać mnie na to, więc się z tym nie zgodzę. Miałam przywieźć ze sobą milion euro, a wracam biedniejsza niż byłam przed wyjazdem!
GG: Mówiłam: nie jedź, toś nie chciała słuchać. Lepiej bidę klepać w chacie, niż u francuskiego pana na szmacie. No ale do rzeczy. To co tam robiłaś w tej Francji, co?

JK: A czyściłam baseny, grabiłam liście, byłam kelnerką nie znającą francuskiego, a także zabawiałam indyjskie dzieci z Niemiec. Zanim jednak dostałam pracę to jeździłam stopem i mieszkałam na cygańskim kempingu 
GG: Nie brzmi to dobrze, powiem ci. Dziewczyny są natomiast ciekawe, co sobie kupiłaś w stolicy mody, szumnie zwanej Paryżem.
JK: Kupiłam se złote trzewiki i bluzeczkę u przystojnego sprzedawcy, zegarek z Jezusem  i Maryją, koszulinę, ledżajny, najeczki, sukienkę i to chyba tyle. Must havem sezonu w pari są obrzydliwe buty ze skitraną koturną, ich sobie nie kupiłam.

GG: Co to jest skitrana koturna?
JK:  No takie, że niby nie na koturnie. Tenisówki a na koturnie.
GG: A to paskudztwo! A powiedz mi, nauczyłaś się tam czegoś za tą granicą, zmądrzałaś coś? Czy jesteś takim samym głuptasem jak do tej pory?
JK: Troche żem chyba zmądrzała, na pewno więcej się uśmiecham (w końcu nie będziesz nazywać mnie nabzdyczonym bachorem) i mniej narzekam, co mam nadzieje nie ulegnie zmianie wraz z powrotem do Krakowa.
GG: Podobno matka na odległość zyskuje. Czy to prawda?
JK: Jest to prawda, ale czar pryska zaraz po piętnastu minutach po przyjeździe, wraz z pytaniami: jesteś głodna? masz coś do prania? chcesz sera białego? 

GG: Ja ci sera nie proponowałam! Jak cię powitano? Zdążyłaś już zrobić coś głupiego po powrocie?
JK: Powitano mnie dokładnie w taki sposób, jaki to sobie wyobrażałam - odurzyłam się z przyjaciółką i całowałyśmy się na dywanie słuchając techno, byłam z ziomusiami na obiedzie, sprawdzałam czy nie ma w mieście jakiejś bawki, tańczyłam poloneza i znieważałam wisłe, policje i cyganów. Dziś wracając do domu, czułam się tak źle, że musiałam wejść do kościoła sobie odpocząć i obawiam się, że cały mój misterny plan spędzania czasu w bibliotece na Rajskiej i umawiania się tylko z homoseksualistami na picie napoi bezalkoholowych, legł w gruzach.
GG: Zwłaszcza, że nie wiem gdzie byś takich gejów znalazła co tylko kolkę bez wkładki piją. Ale cieszysz się, że wróciłaś?

JK: Ogólnie to tak, ale jest to radość na smutno. Bo razem z powrotem do przyjemnostek, powróciłam do rzeczy złych, od których przez te dwa miesiące odpoczywałam.
GG: Gorzkniejesz nam na nowo. Jak to w Krakowie. Chcesz w przyszłym roku znowu jechać harować dla bogaczy z zachodu?

JK: Już zaplanowałam, że tak. W smutnej Polsce żaden szef nie będzie mówił ci, że jak ci się nie chce jutro pracować, to możesz pożyczyć od niego samochód i pojechać na plażę, a po tym jak mówisz że jeździłaś pięć godzin na rowerze przynosi wino 'bo po wysiłku się trzeba napić' i nie chce żebyś oddawała mu pieniądze za bilet na tgv do Paryża, bo to drogie miasto i lepiej żebyś miała więcej kasy.
GG: Czy ten szef dobry jak Matka Terasa nie miał aby niecnych zamiarów?
JK:  A skądże, był kochanym dziadkiem, który podgwizdywał i podśpiewywał pod nosem chodząc po ogrodzie. Jego postać przywróciła mi wiarę w ludzi!
GG: No niech ci będzie, że taki poczciwy. Czym się zajmiesz teraz, w ojczyźnie? W jakiej tancbudzie polejesz nam za darmoszkę?

JK: To się wszystko jeszcze okaże, bo nie wykluczone, że jeśli ktoś zaproponuje mi kolejny wyjazd to zgodzę się bez wahania.

GG: Czyli wszędzie źle, ale w domu najgorzej.